Piłka nożna to nie są tylko wielkie stadiony i pieniądze. W głównej mierze są to takie miejsca jak to przy Dzięcieliny w Warszawie, gdzie swoją siedzibę ma osiedlowy klub Perfect Soccer. Łukasz Budryk — założyciel i prezes — chodź o sobie woli mówić, że jest tylko trenerem. Opowiedział w obszernej rozmowie o celach swojej akademii, historii i o wizji na szkolenie najmłodszych piłkarzy.
Znajdujemy się w miejscu jak z marzeń?
Tak, takie miało być.
Klimatyczne?
Bardzo.
Czegoś brakuje?
Niczego nie brakuje. Tu wszystko jest — pozytywny klimat i zabawa z piłką.
Jakby się trener określił? Wizjoner, mentor i marzyciel?
Po części marzyciel, ale bardziej realista.
Skoro trener jest realistą, to skąd pomysł na uczenie dzieci piłki nożnej?
Piłka nożna towarzyszy mi od najmłodszych lat. Rodzice często powtarzali, że będąc dzieckiem, zamiast kołdry wkładali mi piłki do łóżeczka, a ja się nimi okrywałem. – śmiech – To był jasny kierunek, że piłka będzie mi towarzyszyć przez dłuższy czas. I tak to się zaczęło od najmłodszych lat. Najpierw jako zawodnik lubiący bawić się piłką, później nieco poważniej. Już jako młody człowiek wiedziałem, że będę chciał przy piłce pozostać.
Jako trener?
Jako trener na pewno. Natomiast nie sądziłem, że uda się dojść do takiego miejsca i być tam, gdzie obecnie jesteśmy.
Wobec tego jakie wyzwania stoją przed trenerem w obecnym świecie piłkarskim?
Problemów w szkoleniu dzieci i młodzieży jest bardzo dużo. Trenerzy są po to, żeby je niwelować, poprzez rozwiązywanie ich, a nie tworzenie dodatkowych problemów.

A jakie są największe problemy jako prezes?
Warto na początek zaznaczyć, że prezesem jestem tylko na pieczątce i w dokumentach. Sam jednak podchodzę do tego przede wszystkim jako trener. Również takiego odbioru oczekuję. Jako prezes – ciężko to określić jednym zdaniem, bo moja misja nadal jest w roli trenera. To, co się zadziało, musiało jednak przejść przez etap prezesa klubu.
Wróćmy na moment jeszcze do miejsca, w którym się obecnie znajdujemy. Co tu było przed powstaniem Perfect Soccer?
Obiekt, na którym się znajdujemy, było lądowiskiem helikopterów przy Centrum Zdrowia Dziecka. Właśnie w tym miejscu dzieci z całej Polski drogą powietrzną były transportowane do największego szpitala dziecięcego w Polsce. Droga, która oddzielała szpital i lądowisko, niekiedy była za długa i w ten sposób odbierała życie małym dzieciom. Właśnie dlatego została wybudowana platforma, która przejęła funkcje lądowiska przy Dzięcieliny. Obiekt stał opuszczony, więc stwierdziłem, że szkoda marnować tak klimatyczne miejsce. Dlatego postanowiłem wybudować tu bazę sportową.
Co wchodzi w skład tej bazy sportowej Perfect Soccer?
W skład tej bazy wchodzi boisko pełnowymiarowe z naturalną nawierzchnią oraz infrastruktura towarzysząca: szatnie, taras widokowy, trybuna, bar dla rodziców i kibiców, pomieszczenie dla trenerów. Myślę, że mamy wszystko, co jest potrzebne, aby bawić się w lokalnym klubie sportowym.
Przejdźmy teraz do Fundacji SCR – Sportowe Centrum Rehabilitacji Dzieci i Młodzieży.
Fundacja jest drugim podmiotem, który realizuję. SCR wspomógł całe przedsięwzięcie w budowie i w uzyskaniu terenu na przekształcenie pod obiekt sportowy. Bez tej fundacji raczej by się to nie odbyło. Z drugiej strony jest to podmiot, który pozwala mi pozyskiwać różnych sponsorów i darczyńców, aby rozwijać ten projekt.
Wspominał trener, że było tutaj lądowisko. Co tutaj się wydarzyło, że mamy tak piękne boisko?
Nazwałem to „zieloną łąką”. Chcieliśmy stworzyć ładny zielony trawnik, żeby dzieci czerpały radość w dobrych warunkach. Oczywiście był to mozolny proces. Jak można się domyśleć, było tutaj mnóstwo asfaltu i płyt betonowych, które musieliśmy zutylizować. Po pierwszym etapie została wielka dziura w ziemi. Następnie przy użyciu wielkiego spychacza wyrównaliśmy teren. 16-tonowy walec ubił grunt i laserowo wyrównaliśmy boisko. Dopiero wtedy wysialiśmy trawę. Ponad rok trwała budowa tego obiektu – od pierwszego wbicia łopaty do pierwszego kopnięcia piłki. Myślę, że był to mozolny i długi proces. Dla cierpliwych ludzi.
Przy budowie boiska Perfect Soccer pracował również ciężki sprzęt. Nasuwa to pytanie – jak to wszystko było finansowane?
Ciężko mi oszacować, ile kosztowała budowa boiska. Chyba największą wartością była determinacja, która mi towarzyszyła. Ona jest bezcenna. Oczywiście, nie wstydzę się tego powiedzieć: chodziłem, prosiłem, żebrałem o usługi, o sprzęt, o pomoc ludzi z różnych firm. Tylko wspólnymi siłami byliśmy w stanie to zrealizować. Cofnę się na moment do początku – kiedy stanąłem pierwszego dnia przed bramą tego lądowiska helikopterów. To, co sobie wymarzyłem i poukładałem w głowie, było jedno, a drugie to fakt, że w kieszeni miałem 5 złotych. Każdy pukał się w głowę. Szydzili ze mnie. Ale swoją determinacją postanowiłem, że to zrobię. I zrobiłem – jak widać.
Można wyciągnąć z tego lekcję. Takie marzenia realizują ludzie, którzy – jak to trener powiedział – mają 5 złotych w kieszeni.
Oby więcej takich ludzi było.
Zgadzam się z tym. A jakie są cele Akademii?
Cele są bardzo proste. Chcieliśmy przede wszystkim stworzyć obiekt i klub lokalny, który da możliwość uczestnictwa w zajęciach piłkarskich każdemu dziecku. Głównym celem jest maksymalne indywidualne wyszkolenie zawodnika i na tym się koncentrujemy. Natomiast szansę dostaje tutaj każdy – bez względu na umiejętności sportowe i status materialny. Staramy się pomagać wszystkim dzieciom i dawać im możliwość realizacji swoich marzeń i pasji.

Motoryka smyka w Prefect Soccer
Przejdźmy teraz do spraw około piłkarskich i zacznijmy omawiać szkolenie w Perfect Soccer – od motoryki. Wiadomo, że odgrywa ona znaczącą rolę w piłce seniorskiej, natomiast jak to wygląda u dzieci, które szkolicie w akademii?
Przedstawianie tego zagadnienia rozpocznę od najmłodszych zawodników Perfect Soccer. W naszym szkoleniu bazujemy na projekcie nazwanym „Motoryka Smyka”. Stosujemy go przy najmłodszych grupach. W naszym planie szkoleniowym motoryka jest bardzo ważna i kluczowa. Priorytetem jest sprawność ogólna. Staramy się dostosować ćwiczenia tak, aby w każdej kategorii wiekowej dzieci miały możliwość ich wykonania, i dokładamy element progresji do każdego ćwiczenia motorycznego. Ważne jest, aby ćwiczenia były robione mądrze. Motoryka jest jedną ze składowych w konspektach treningowych naszych trenerów – w każdej kategorii wiekowej.
Czyli w Perfect Soccer działacie na autorskim planie szkoleniowym?
Tak. Mamy zaplanowane szkolenia w makrocyklu rocznym. Trenerzy mają przygotowany praktycznie cały mikrocykl rozpisany pod każdą kategorię wiekową, więc nie ma tutaj żadnego przypadku. Jeśli chodzi o konkretne ćwiczenia – trenerzy dysponują bazą ćwiczeń podzieloną na wszystkie kategorie wiekowe. Muszą jedynie dostosować poziom trudności do zaawansowania grupy. Wszystko jest poukładane i robione z głową.
Pozostając przy temacie motoryki – jak odbywa się w waszej akademii kształtowanie wzorców ruchowych?
Wszystkie ruchy wykonywane od najmłodszych lat podlegają bacznej analizie trenerów. Staramy się wydobywać jakość z każdego ćwiczenia. Trenerzy koncentrują się na odpowiednim nauczaniu i powtarzalności wzorców ruchowych. Traktujemy ten proces jako punkt wyjściowy dalszego rozwoju zawodnika. Dbamy jednocześnie o to, by nie wyrządzić dziecku krzywdy. Każde dziecko rozwija się w swoim tempie, ma inną budowę ciała. Dlatego ćwiczenia dopasowujemy do indywidualnych predyspozycji. Dużo bazujemy na „Animal Moves”, czyli naśladowaniu ruchów zwierząt. To jeden z kilkunastu modułów, które stosujemy we wszystkich grupach wiekowych.
Dlaczego ten element jest kluczowy w kategoriach skrzat i żak?
Jeżeli w najmłodszych kategoriach wiekowych dziecko nie będzie nabywało sprawności ogólnej i przegapi się ten etap, to później nie będziemy w stanie przejść do kolejnych etapów. Na każdą umiejętność przyswajaną przez dziecko jest określony czas. Nie możemy przegapić żadnego z kluczowych elementów, bo nie cofniemy czasu.
W kategorii młodzik i orlik kształtowanie wzorców ruchowych jest równie ważne czy nie?
Myślę, że nadal jest to priorytet. W tych kategoriach dzieci dalej się rozwijają – zarówno cieleśnie, jak i w zakresie wzorców ruchowych. Wiek nie powinien być wyznacznikiem zakończenia tego etapu rozwoju.
Jakie ma trener zdanie na temat wprowadzania młodych zawodników do piłki seniorskiej? Czy ten proces powinien zachodzić jak najszybciej, czy jednak nie?
Z mojej perspektywy przejście zawodnika z piłki juniorskiej do seniorskiej jest bardzo trudne. W Perfect Soccer mamy już kilka grup, które przeszły pełne szkolenie – od najmłodszych do najstarszych kategorii. Z tych grup zawodnicy trafili do seniorskiej piłki. Według mnie kluczem jest dawkowanie. Nie można wrzucać zawodnika zbyt szybko na głęboką wodę – jak to bywało dawniej. Przetrwały tylko najsilniejsze jednostki. Reszta odpadała. Uważam, że młody zawodnik powinien być stopniowo wprowadzany do piłki seniorskiej, jeszcze będąc juniorem. Stopniowe dawkowanie treningów i kontaktu ze środowiskiem seniorskim jest kluczowe. Wielu mądrych trenerów twierdzi, że to zupełnie inna dyscyplina sportu – i ja się z tym zgadzam.
Czyli to, co słyszymy w mainstreamie o jak najszybszym wprowadzeniu zawodnika do piłki seniorskiej, jest według trenera błędne?
Według mojej filozofii – tak.
A ten „złoty okres”, jeśli mówimy o kształtowaniu motoryki – bazując na tych czterech kategoriach wiekowych, czyli od skrzata do młodzika?
Myślę, że od skrzata do młodzika – nie wyróżniłbym tu jednego złotego okresu. To jest cały okres, który jest tak naprawdę złotem. To, co trenerzy zaproponują, to, czego nauczą – zostaje.
To teraz musimy się trochę cofnąć w czasie. Jak trener zaczynał grać w piłkę – czy była taka koncentracja na tych elementach motorycznych?
Jak ja grałem w piłkę – a było to bardzo dawno temu – to myślę, że elementy motoryczne i wzorce ruchowe nabywaliśmy na podwórku, w dziczy, czyli w lesie, na trzepaku, przed blokiem, z kumplami na boisku. Nie było wybrzydzania – przysłowiowa natura i otoczenie nas kształtowało. Nikt nie zwracał uwagi w tych kategoriach wiekowych na to, żeby wykonywać i skupiać się na elementach motoryki. To wszystko było naturalne. Ale czasy się zmieniły – i teraz wygląda to zupełnie inaczej.
To teraz – wracając do dnia dzisiejszego – jak kształtujecie koordynację ruchową dzieci?
Jak kształtujemy koordynację ruchową? Mamy dwie płaszczyzny. Pierwsza to koordynacja ruchowa na przyrządach – i to jest jeden z elementów, które realizujemy na treningach. Druga to animal moves, czyli naśladowanie ruchów zwierząt, z progresją i regresją ćwiczeń – żeby podnosić poprzeczkę wzorca ruchowego. To są dwie płaszczyzny, na których się koncentrujemy w najmłodszych grupach. Tak naprawdę co mikrocykl wymieniamy: raz animal moves, raz przyrządy.

Zapewne w nauczaniu koordynacji stosujecie dostosowanie motoryczne do danej kategorii wiekowej?
Tak, tak. Jak wspomniałem – plan jest ułożony dla każdej kategorii wiekowej. Każda kategoria ma swój plan do realizacji. Natomiast podkreślę jeszcze jedną zależność, którą realizujemy w akademii – która może być odbierana nieco inaczej niż w innych klubach. U nas wiek kalendarzowy to tylko jedna ze składowych, jeśli chodzi o przynależność zawodnika do danej grupy treningowej. Już wyjaśniam, o co chodzi. Dany zawodnik niekoniecznie musi trenować w grupie z rówieśnikami – może trenować z rocznikiem starszym o rok, dwa, a może też być przypadek, gdzie trenuje z młodszymi. Patrzymy na kilka składowych: umiejętności sportowe, fizjologia zawodnika, warunki fizyczne, motoryka – i decydujemy, czy zawodnik powinien trenować w tej grupie czy innej. Taki proces odbywa się co trzy miesiące – analizujemy zawodników, rozmawiamy w sztabie i proponujemy, do której grupy zawodnik powinien trafić, żeby podnosić swoje umiejętności. Jednym słowem – dostosowujemy środowisko do zawodnika, aby mógł nadal się rozwijać.
A to są jakieś testy robione, czy to „na oko”?
To jest obserwacja trenerów, wymiana informacji i ciągła analiza każdego zawodnika, plus feedback ze środowiska – rodzic, zawodnik.
Czy sam zawodnik, jeśli pójdzie do innej grupy, dostarcza też feedback – np. nie podoba mi się tu albo jest lepiej niż wcześniej?
Tak. Przed zmianą grupy zawsze rozmawiamy z zawodnikiem i z rodzicem. Wyjaśniamy naszą propozycję zmiany grupy i przede wszystkim dajemy tydzień, dwa na adaptację. Po takich dwóch mikrocyklach ponownie rozmawiamy z zawodnikiem. Jeżeli zawodnik wyraża chęć kontynuacji, jeżeli widzimy w tym sens, a on czuje się swobodnie – kontynuujemy. Jeżeli na jakiejś płaszczyźnie jest to zaburzone – wracamy do punktu wyjścia.
Trener wspomniał, że zawodnik, jeśli jest taka potrzeba, ląduje w grupie z zawodnikami młodszymi o rok. To ci zawodnicy – nazwijmy ich, choć to może krzywdzące – nie odbierają tego jako regres sportowy?
Ja bym tego nie nazwał regresem. Dlatego, że my nie budujemy zespołów pod kątem danego rocznika, w którym dziecko się urodziło. Proponujemy zawodnikom przynależność do grupy, w której – jako specjaliści – wiemy, że będą mieli swobodę i rozwój. I nie będzie to tylko strefa komfortu, żeby przyjść i pracować w stagnacji. Cały czas szukamy wyzwań i takiej ścieżki, aby zawodnik bawił się piłką, ale jednocześnie wychodził ze strefy komfortu i się rozwijał.
To jak tłumaczycie takiemu zawodnikowi, że teraz będzie trenował z grupą o rok młodszą?
W prosty sposób przedstawiamy zawodnikowi informację, że jest to grupa, w której będzie czuł się swobodnie, w której będzie odpowiednie środowisko do rozwoju sportowego dla niego. I to nie jest osadzenie zawodnika na stałe, tylko na pewien okres, aby też zrozumiał, że musi dać z siebie troszkę więcej, aby podnosić poprzeczkę i przeskakiwać na kolejne piętra. To też jest taka automotywacja dla zawodnika.

Czyli też patrzycie pod kątem wieku biologicznego?
Tak, to też jest jeden z wyznaczników, którym się posługujemy.
Czy od kategorii skrzat wprowadzacie już elementy siłowe w mikrocyklu treningowym?
Tak, wprowadzamy elementy siłowe, bo mamy taki moduł. Natomiast wszystkie elementy siłowe w tych najmłodszych kategoriach są z oporem ciężaru własnego ciała.
Wprowadzenie tego nie spowoduje u zawodników jakichś kontuzji czy problemów w późniejszym etapie gry w piłkę?
Myślę, że nie – wręcz przeciwnie. Opór ciężaru własnego ciała można zastosować w różnych grach, zabawach, gdzie dzieci mają naprawdę frajdę, wykonując te ćwiczenia, a jednocześnie wykonują świetną pracę siłową, którą my dostrzegamy.
Czy kształtowanie szybkości wprowadzacie od skrzata w mikrocyklu treningowym?
Stricte specjalizacji szybkości – nie. Ponieważ ta szybkość w tych najmłodszych kategoriach jest w 99% realizowana od początku do końca. Tam są wulkany energii – dzieci, które przychodzą wyrzucić z siebie tę energię, a jednocześnie wszystko odbywa się bardzo szybko. Czystej specjalizacji w szkoleniu szybkości w tych najmłodszych kategoriach wiekowych nie zwracamy stricte uwagi. Jak wspomniałem – to się generuje automatycznie poprzez nadpobudliwość dzieci.
A czy kształtowanie wytrzymałości wprowadzacie właśnie od tych najmłodszych adeptów w Perfect Soccer?
Trudne pytanie. Natomiast patrząc z perspektywy czasu i z doświadczenia widzę, że dzieci mają naprawdę wielką „baterię”, która potrafi się szybko wyczerpać, ale równocześnie potrafi się szybko zregenerować. Więc ta wytrzymałość u dzieci jest – tylko że to jest taka sinusoida: góra–dół, góra–dół. Potrzebna jest szybka regeneracja – i ona szybko po prostu trwa.
Czyli wystarczy, że dziecko się napije wody w czasie treningu i już wraca na pełnych obrotach do kolejnego ćwiczenia?
Dokładnie tak.
Który ze sportów uzupełniających jest tym najlepszym? Mam tu na myśli taki, który spełnia założenia – czyli uzupełni to, czego w piłce zawodnik nie doświadczy, np. wspinanie, ruchy spoza piłki nożnej.
Może tandetnie odpowiem, ale myślę, że na tej płaszczyźnie i w tych kategoriach wiekowych każdy sport jest mile widziany.

Proste wyjście na spacer z psem?
Dokładnie tak.
Rodzice nie muszą kombinować, jakieś judo, karate – żeby dziecko miało cały czas ten ruch?
Wystarczy prostota. Rodzic niech się cofnie do swojego dzieciństwa i zrozumie, co tak naprawdę jest fajne.
Właśnie, to jest chyba duży problem u rodziców – że zapomnieli, jak byli małymi dzieciakami i co ich tak naprawdę interesowało.
Tak, to jest jakiś syndrom… Nawet nie wiem, czy jest na to słowo, ale rodzice po prostu prostych rzeczy czasami nie potrafią wykonać, a szczerze mówiąc – wystarczy dać dzieciom czas i być obok.
Czyli po prostu poświęcić czas?
Czyli poświęcić im dokładnie czas.
Więc coś, czego brakuje w obecnym świecie.
Tak.
Rozwój piłkarski — wszystko robimy w Perfect Soccer z piłką
Przechodzimy teraz do rozwoju piłkarskiego w kategorii skrzat. Jak wprowadzacie elementy tego rozwoju? Mówimy o technice – użytkowej.
Myślę, że mamy tutaj bardzo proste podejście – jeśli chodzi o technikę, od najmłodszych lat wszystkie praktycznie ćwiczenia odbywają się z piłką. Nawet jeśli mamy część motoryki, to bardzo rzadko odbywa się ona bez udziału piłki przy nodze. Gdy mamy ćwiczenie np. „animalsa”, to pozostała część jednostki treningowej odbywa się zawsze z piłką. Każdy zawodnik ma jedną piłkę, każdy zawodnik ma tę piłkę cały czas obok siebie i cały czas się z nią utożsamia. Myślę, że mając piłkę przy nodze, trzymając ją blisko siebie, automatycznie nabywamy techniki – i to w każdej kategorii, niezależnie od wieku. Technika jest fundamentem naszej filozofii.
Czyli można powiedzieć, że patrzycie na zawodnika nie jak na element grupy, tylko jak na jednostkę?
Tak. Jak na początku wspomniałem, naszym celem jest maksymalne indywidualne wyszkolenie zawodnika.
Czy proponujecie rodzicom indywidualne zajęcia?
Tak, mamy w swojej ofercie również indywidualne treningi. Jest kilku trenerów, którzy realizują taki projekt pod nazwą „Perfect Soccer Player”. Tutaj rodzice już we własnym zakresie umawiają treningi dodatkowe. Staramy się też być elastyczni, żeby treningi odbywały się w dogodnych terminach – poza szkołą i dodatkowymi zajęciami.

Co na takich treningach jest uczone z tego elementu piłkarskiego? Czy to zależy od umiejętności danego zawodnika, czy jakiś plan jest odgórnie przygotowany?
W treningu indywidualnym koncentrujemy się przede wszystkim na technice zawodnika. Wszystko odbywa się również z piłką. I tutaj koncentrujemy się na tym, aby technika piłkarska była kluczem w treningu indywidualnym.
Nauka rozumienia gry w Perfect Soccer
Rozwój mentalny, zrozumienie gry – wiadomo, piłka nożna jest prostą grą, ale grać prosto jest rzeczą najtrudniejszą. Czy zgodzi się trener z opinią Cruyffa?
Oczywiście, że się zgodzę. Zresztą piłka holenderska jest mi bardzo bliska i jest dla mnie wzorcem. To są według mnie prawdziwe słowa – im bardziej utrudniamy piłkę, tym trudniej jest to wykonywać. Natomiast najtrudniej jest wykonywać proste rzeczy. To, co jest takie najłatwiejsze – np. podanie do najbliższego kolegi – jest de facto tym elementem najtrudniejszym. Prostota jest dla nas chyba najtrudniejsza.
To po czym poznać zawodnika, że myśli na boisku?
Przede wszystkim po zachowaniach, po decyzjach, po reakcjach. Po tym, jak obserwuje grę, przeciwnika, piłkę – w którym miejscu się znajduje. Prawidłowe podejmowanie decyzji, czyli takie, które są przede wszystkim skuteczne. I to, co nawiązaliśmy do Cruyffa – czasami wystarczy prosta decyzja, a priorytetem jest jakość i dobro wykonania tej decyzji.
To z jakich narzędzi korzystacie, żeby uczyć zawodników grać prosto?
Jednym z narzędzi, które przytoczę – może śmieszne – jest rozmowa. My jako trenerzy rozmawiamy z zawodnikami, zadajemy pytania, stosujemy dialog, tak aby zawodnicy szukali rozwiązań, aby zaczęli myśleć. Drugą ciekawostką, którą stosujemy, jest pełna swoboda w trakcie rywalizacji. Co mam na myśli: czas dla trenera jest przed meczem, w przerwie i po meczu. Natomiast w samej rywalizacji to zawodnik podejmuje decyzje, to zawodnik je wykonuje. A my tak naprawdę dajemy feedback – czy można w danej sytuacji zachować się lepiej albo podjąć lepszą decyzję. Dajemy pełną swobodę, aby zawodnicy sami podejmowali decyzje, sami rozumieli, dlaczego je podejmują – a my ich w tym wspieramy.
Czy jak zawodnik popełni jakiś błąd na początku pierwszej połowy, to w czasie trwania meczu nie usłyszy od trenera słów krytyki bądź jakiejś drobnej podpowiedzi?
Broń Boże. Priorytetem dla nas w Perfect Soccer jest tylko i wyłącznie pozytywny przekaz do zawodników. Wynik i popełniane błędy to tylko nauka – lekcja, którą zawodnik doświadcza. Od trenerów w naszej akademii można usłyszeć wyłącznie pozytywny przekaz. Staramy się cały czas budować wartość zawodnika, budować jego pewność siebie, tak żeby miał zawsze wsparcie od trenera, a nie bał się podejść czy o coś zapytać. My, jako trenerzy, jesteśmy tutaj dla zawodników, a nie zawodnicy dla nas.
Trener nie będzie krytykował. A jeżeli koledzy, współpartnerzy na boisku, w czasie meczu zaczną krytykować zawodnika, to jak trenerzy w Perfect Soccer reagują na to?
Staramy się zawsze łagodzić sytuację, tłumaczyć pewne zachowania i decyzje. Przede wszystkim budujemy więzi między zawodnikami i zachęcamy ich, aby nawet między sobą reagowali pozytywnie. To jest etap nauki – każdy ma prawo popełnić błąd, a tylko poprzez błędy można się czegoś nauczyć. Najważniejsze, aby nie popełniać dwa razy tego samego błędu. Zawodnicy w naszej akademii przede wszystkim się wspierają i nie mają do siebie pretensji. Pilnujemy tego i o to dbamy.
Czyli od najmłodszych staracie się już czegoś wymagać, czy to jest głównie zabawa z piłką?
Od kategorii skrzat ma to być przede wszystkim dobra zabawa – fun – ale z określonymi zasadami. Zasady, które określa trener, muszą być realizowane podczas treningu czy meczu. To właśnie one wywołują w zawodniku poczucie obowiązku prawidłowego wykonania zadania. Zawodnicy nawzajem od siebie też wymagają poprzez te zasady realizacji naszego planu.

Funkcjonowanie w grupie w spokojnym środowisku
Stwarzacie środowisko, które jest po prostu wyzwaniem dla zawodników. To teraz już mamy rozumienie gry odhaczone i przechodzimy do ciekawego zagadnienia – funkcjonowania w grupie. Wiadomo, każdy człowiek jest inny. Zdarzają się różni zawodnicy. Jak uczycie młodego człowieka funkcjonowania w takim specyficznym środowisku, jakim jest środowisko piłkarskie?
Przede wszystkim u nas panuje spokojny, rodzinny klimat w całej akademii. Są różne temperamenty, dzieci z różnych domów, natomiast – jak wspomniałem – są pewne zasady, które obowiązują wszystkich bez wyjątku. Jako trenerzy pilnujemy ich przestrzegania i nie pozwalamy przekraczać pewnych granic. Jednym z głównych filarów rozwoju jest także edukacja – także ta związana z kulturą osobistą. Proste zwroty: „dziękuję”, „do widzenia”, „czy w czymś pomóc” – tego wymagamy i tego pilnujemy. Nie każdy zawodnik zostanie sportowcem, ale chcemy przekazać im pewne wartości, aby byli dobrymi ludźmi, przykładem dla innych. Wsparcie kolegi jest bardzo ważne. Nie wiemy dziś, kim ten młody człowiek będzie w przyszłości, a być może to on w dorosłym życiu nam pomoże. O tym też rozmawiamy.
A zdarzyło się już coś takiego trenerowi?
Tak, miałem jedną bardzo ciekawą historię zawodnika, którego trenowałem. Obecnie jest studentem w Łodzi, bodajże na medycynie. Mam z nim kontakt i myślę, że ten kontakt będzie trwały, bo wzajemnie się wspieramy – na różnych płaszczyznach. To jest właśnie piękne, że za chwilę ja mogę pytać mojego wychowanka, co zrobić w danej sytuacji, jeśli na przykład zaczną mnie „korzonki łamać”.
Wzajemny szacunek.
Wzajemne zaufanie i relacje. Ważne, żebyśmy przede wszystkim byli ludźmi i pozytywnie myśleli.
Jeśli widzicie sytuację, że zawodnik jest odtrącony przez grupę. W jaki sposób staracie się regulować tę sytuację, żeby więcej do niej nie dochodziło lub by ją wyjaśnić?
Na początku zbieramy informacje bezpośrednio od zawodników, żeby znaleźć punkt zapalny. Dochodzimy do momentu, w którym musimy to wyjaśnić w grupie – zbieramy cały zespół, całą grupę treningową, przedstawiamy problem i wspólnie go rozwiązujemy. Nie przyglądamy się temu z boku i nie czekamy na dalszy rozwój wydarzeń, tylko staramy się od razu w zarodku to załagodzić, tłumacząc, jakie panują u nas zasady, by szacunek obowiązywał od pierwszego do ostatniego zawodnika tak samo.
Obozy – jeśli wyjeżdża grupa na obóz, to w jakim wieku są uczestnicy?
Nie mamy określonego przedziału wiekowego na obozy. Wyjeżdżają już najmłodsi zawodnicy – mieliśmy nawet sześciolatków – i zawodnicy z najstarszych grup. To świetna forma integracji. Podczas pierwszego dnia obozu przekazujemy, że najstarsi zawodnicy mają dbać o najmłodszych, a najmłodsi słuchają starszych. Ta obopólna współpraca bardzo dobrze działa. Starsi czują odpowiedzialność, by zadbać o młodszych, a młodsi wracają z obozu i mówią rodzicom, że mają nowych starszych kolegów. Później, na co dzień, spotykają się w jednej szatni i przybijają sobie piątki – niezależnie od wieku.
Wzajemny szacunek i troska o siebie?
Dokładnie tak.
Czyli można powiedzieć, że trener jest trochę odciążany z obowiązku troszczenia się o najmłodszych uczestników obozu?
Z jednej strony – tak. Natomiast czuwamy nad wszystkim z góry, by funkcjonowało to prawidłowo. Bo to są tylko dzieci i nie możemy obarczać ich pełną odpowiedzialnością.
Dobrze, to teraz luźniejsze pytanie – w której grupie środowiska piłkarskiego jesteście: trener dla zawodnika, czy zawodnik dla trenera?
Zdecydowanie trener dla zawodnika. Trenerzy są dla zawodników, którzy zawsze mogą przyjść, zapytać o coś. Trener jest wsparciem dla zawodnika. Nigdy nie stosowaliśmy zasady w Perfect Soccer „zawodnik dla trenera”. Od samego początku funkcjonujemy według zasady „trener dla zawodnika” i będziemy się tego trzymać.

Ale ta druga opcja jest chyba bardziej popularna w Polsce?
Myślę, że w wielu miejscach – tak. Nie wiem, czy to wynika z potrzeby dowartościowania trenerów czy zdobywania laurów w młodzieżówce. Dobrze to określiłeś – to jest często spotykane. Ja nawet bym nie pomyślał o takim podejściu, że zawodnicy są dla trenera – to nie jest zgodne z naszą filozofią.
Organizacja treningu – zawodnicy pomagają, czy trener musi wszystko robić sam? Jak to wygląda w Perfect Soccer?
Pomagają, jak najbardziej. Zawodnicy uczestniczą w treningu tak samo jak trener – pomagają od samego początku: w przygotowaniach, w sprzęcie. To dla nich nauka odpowiedzialności, organizacji. To nie jest tak, że zawodnik przyjdzie, „odbębni” trening i pójdzie do domu. Zawodnicy po treningu biorą szczotkę i zamiatają szatnię, bo zawsze im tłumaczę, że to jest ich drugi dom. Uczymy życia, uczymy normalności – a dziś normalność jest czymś zachwianym.
Dokładnie, czymś rzadko spotykanym, co wręcz szokuje.
Tak, zdecydowanie. Nasi zawodnicy nie tylko trenują, ale też pomagają w przygotowaniach i rozwoju naszego obiektu – w różnych pracach, które trzeba wykonać. Widzą, ile pracy i serca w to wkładamy i starają się nas wspierać – trenerów i osoby zarządzające klubem. Nie ma tu podziałów na zarząd, trenerów, rodziców czy zawodników. Staramy się być blisko siebie, wspierać się nawzajem. Tworzymy jedność, by każdy czuł się ważny w tym projekcie.
Współpraca z rodzicami w Perfect Soccer
Współpraca z rodzicami to jest chyba temat rzeka, jeżeli chodzi o Polskę – i nie tylko– bo to jest ciekawe zjawisko. Wielokrotnie spotykamy się z taką opinią, że praca z dziećmi jest wspaniała, ale praca z rodzicami tych dzieci jest, lekko mówiąc, ciężka. To w jaki sposób wy współpracujecie z rodzicami swoich zawodników? Czy staracie się ich nauczyć swojej filozofii, swojego podejścia do trenowania, do gry w piłkę? Czy nie – czy to jest zupełnie traktowane po macoszemu?
Tak, to jest temat rzeka i naprawdę widziałem i słyszałem przeróżne historie. Natomiast, może tutaj zaburzę tę wizję – u nas jest wręcz odwrotnie. My mamy bardzo dobre relacje z rodzicami. Rodzice nas wspierają, rodzice nam pomagają, angażują się bardzo mocno. Natomiast wszystko jest z zachowaniem pewnych zasad. Tak jak w treningu mamy zasady dla zawodników, dla drużyn, tak samo zasady obowiązują również rodziców. Jesteśmy elastyczni, ale – tak jak powiedziałem – są zasady, których nie można łamać, są zasady, które obowiązują wszystkich. I tego pilnujemy. Jeżeli ktoś przejdzie ten jeden kroczek za linię zasad, to od razu przypominamy, od razu reagujemy – ale nie na zasadzie pretensji, nie na zasadzie walki – tylko wyjaśniamy, przypominamy. I wszystko jest w naturalnych, spokojnych relacjach. Więc my tak naprawdę nie mamy na tej płaszczyźnie żadnych problemów – wręcz przeciwnie – jesteśmy zadowoleni z takiej otwartości, pomocy, dobrej organizacji rodziców, którzy nas wspierają w całym projekcie.
Czyli jest jakiś regulamin dla rodziców?
Tak, jest regulamin. Prowadzimy „Kodeks Młodego Mistrza Sportu”, „Kodeks Rodzica”, w którym tak naprawdę rodzic widzi, jaka jest jego rola, jakie są jego zasady określone. I pierwszego dnia, gdy tylko zawodnik zostaje zapisany do akademii, rodzic otrzymuje taki kodeks. I cyklicznie staramy się go podsyłać w ramach przypominajki.
Pytam się o ten regulamin Perfect Soccer, bo mnie zastanawiał jeden temat – czy też rodzice mają tę świadomość, jak wygląda temat płatności? Bo w wielu klubach jest ten problem, że rodzice zalegają ze składkami po 3, 4 miesięcy i nie zdają sobie sprawy, że z czegoś klub musi opłacić wynajem boiska, wynajem hali na zimę. U was nie ma tego tematu, żeby wynajmować boisko, ale jest np. pielęgnacja.
Tak, my staramy się może nie do końca pilnować, natomiast posiadamy system do zarządzania klubem sportowym, który generuje opłaty członkowskie oraz cyklicznie przypomina rodzicom, że pojawia się jakaś zaległość. I raczej nie mamy z tym problemów. Są jednostkowe sytuacje, gdzie bywają różne sprawy rodzinne – to wtedy odwlekamy te opłaty, rozmawiamy z rodzicami i jesteśmy też ludźmi. Jeżeli pojawia się jakiś problem, to wspieramy, pomagamy, odciążamy. Bywają sytuacje, gdzie potrafimy nawet anulować te opłaty, aby wspólnie dać szansę.
Kontynuacja historii Perfect Soccer
Jaka była historia Perfect Soccer? Skąd się wziął pomysł, żeby założyć swoją własną akademię?
Myślę, że pracowałem jako trener w pewnym klubie i pojawiło się sporo przeszkód. I stąd raczej pojawiła się wizja zbudowania czegoś swojego. Otaczało mnie grono naprawdę fajnych ludzi, którzy dodatkowo mnie wspierali – nawet bym powiedział, namawiali do tego. Po jakimś okresie czasu doszło to do mnie, że chyba spróbuję. No i od tego się zaczęło. Założyliśmy stowarzyszenie, zrobiliśmy pierwsze nabory i naprawdę bardzo pozytywnie wszystko zaczęło funkcjonować – aż do momentu, gdy stwierdziłem, że to się tak dynamicznie rozwija, że jeżeli mamy iść w to dalej i głęboko, no to musimy mieć swoją bazę szkoleniową. I tak się wszystkie kropki połączyły. Taki zbieg czasu, okoliczności, różnych sytuacji, że narodził się projekt Akademii Perfect Soccer i własnej bazy szkoleniowej. I właśnie tutaj jesteśmy. A wszystko się zadziało w 2015 roku, więc za chwilkę będziemy mieli dziesięciolecie.

Kiedy ono będzie?
Dziesięciolecie będzie na koniec roku, w grudniu. Więc przed Sylwestrem świętujemy jeszcze dziesięciolecie. Dosyć ciekawa historia, ale oficjalnie zarejestrowaliśmy stowarzyszenie 29 grudnia 2015 roku – taka nietypowa data. Natomiast wystartowaliśmy z pierwszymi treningami 01.09.2016.
Te pierwsze pół roku było takie bezsenne, dużo spraw organizacyjnych?
Dużo spraw organizacyjnych, bo jak już chcieliśmy wystartować, to naprawdę chcieliśmy zrobić to bardzo dobrze. Chcieliśmy też się do tego przygotować. Więc robiliśmy wszystko, aby naprawdę wystartować z grubego kopyta. I to był ten czas, kiedy boisko powstawało tutaj… czy raczej: boisko powstało dopiero rok później. Pierwszą bazą, w której trenowaliśmy, było lokalne boisko ze sztuczną trawą. Tam zaczęliśmy. Natomiast widzieliśmy, że jeżeli w takim tempie będziemy się rozwijać, no to musimy pomyśleć o własnej bazie szkoleniowej.
Jakie były marzenia związane z akademią, które się zrodziły bądź się jeszcze nie zrodziły, ale jest już jakiś zalążek? Czy już takich marzeń nie ma?
Myślę, że taką misją, którą wewnętrznie miałem, było to, co się udało stworzyć – czyli akademia oraz baza sportowa, czyli taka przestrzeń do realizacji szkolenia. Jak mamy podsumować to wszystko, to teraz – gdzie tutaj siedzimy, w tym czasie, w tym miejscu i z tym wszystkim, co udało się tutaj zorganizować – czuję się spełnionym człowiekiem. Czuję się człowiekiem, który zrealizował swoją misję, który dążył do pewnego celu – i czuję, że ten cel osiągnąłem. Więc tak naprawdę jestem spełnionym człowiekiem. Zrealizowałem swój cel, jednocześnie marzenie – i teraz, szczerze mówiąc, patrzę na to z pełnym uśmiechem na twarzy.
Dobra. A co było przed Perfect Soccer?
Przed Perfect Soccer było trochę przygody z piłką jako zawodnik, było trochę przygody w szkoleniu dzieci i młodzieży. I to było zdobywanie doświadczenia, zdobywanie wiedzy – z różnymi historiami, o których nie do końca chciałbym opowiadać. Natomiast te historie spowodowały, że moja skóra zrobiła się gruba, zrobiłem się odporniejszy. Tak jak kiedyś sobie powiedziałem – zrobiłem krok w tył, aby zrobić dwa do przodu.
A co było tym krokiem w tył?
Myślę, że sytuacja, która mnie delikatnie przygasiła. Ale – tak jak wspomniałem – nie chciałem już do tego wracać, bo to już jest historia. Cieszę się po prostu tym, co udało się zbudować i co udało się zrealizować.
Na jakim poziomie trener grał najwyżej?
Na jakim poziomie? I liga szóstek w Sulejówku.
A tak bardziej poważnie?
Nie doszedłem chyba do jakiegoś poziomu takiego profesjonalnego, z którego byłbym zadowolony. Ale… to jest piłka nożna, to jest bardzo specyficzny świat – to raz. A dwa – trzeba mieć naprawdę dużo zdrowia i dużo szczęścia, żeby w tym sporcie być na samej górze. Mi się nie udało. Czy żałuję? Nie żałuję. Myślę, że sport zbudował mój charakter, zbudował moją duszę – i czuję się mocny. Natomiast nie byłem dobrym zawodnikiem. Ale postanowiłem sobie, że będę bardzo dobrym trenerem.
